24 lip REALIZACJA DRUGIEJ MAKIETY
Na wstępie zachęcam do zapoznania się z moimi wcześniejszymi wpisami, które opisują proces przygotowań do realizacji projektu, jak również realizację pierwszej makiety. Pozwoli Wam to lepiej zrozumieć poniższy tekst.
Wstęp – etap przygotowań do projektu, czyli inspiracje i pierwsze próby.
Realizacja pierwszej makiety.
Realizację drugiej makiety zacząłem bardzo podobnie jak pierwszą. Cienka warstwa masy rozprowadzona na całej powierzchni pokrywającej pole widzenia obiektywu. Nie było z tym problemu, ale musiałem pamiętać o odpowiedniej grubości podłoża.
Odpowiednio gruba masa była niezbędna. Chciałem uzyskać efekt przypominający pogorzelisko, spalony las. Masa solna była moją bazą trzymającą całość. Początkowo do imitacji pogorzeliska planowałem użyć gałązek, które pozostały po realizacji pierwszej makiety, ale po próbach, okazało się, że są zbyt wilgotne i nie chciały spalać się doszczętnie. Późniejszy pomysł żeby użyć wykałaczek, również okazał się zupełnie nietrafiony. Te w przeciwieństwie do gałązek spalały się doszczętnie zostawiając sam popiół.
Z pomocą przyszły zapałki. Ale z nimi też było trochę kombinowania. Musiałem wtykać je łebkiem do dołu, ponieważ zależało mi na czystym kształcie, bez zbędnych elementów. Przy pierwszych próbach zauważyłem, że pomysł aby wtykać je do masy solnej, a następnie podpalać jest kiepski. Tak zapalona zapałka nie spalała się do końca. Gasła przy samym podłożu pozostawiając niespalony fragment. Musiałem więc zapalać je przed wetknięciem ich do masy solnej, uważając przy aby nie robić tego za szybko, ponieważ powodowało to ich zgaszenie. Wyczucie było kluczowe przy tym elemencie. Niby szczegół, ale różnica była duża.
Po skończeni prac nad pogorzeliskiem miałem wystarczająco dużo zapałek. Nie chciałem psuć tego efektu ostrym cieniem, który wprowadziłby moim zdaniem lekki zamęt.
Jedyne czego mi brakowało, to wypełnienie pustej przestrzeni i dopracowanie światła. Na początku było trochę „zabawy”, ale z czasem osiągnąłem, to czego chciałem.
Teraz potrzebowałem elementu łączącego obie połówki kadru. Padło na samotnie rosnące drzewo.
Do jego oświetlenia użyłem paru latarek.
Miałem już ogólny zarys planu.
Na trzech zdjęciach powyżej, widać otwór, który był pozostałością po oświetleniu pierwszej makiety. Nie miałem pieniędzy na nowe tło, więc wymyśliłem, że podczas wykonywania zdjęć tło będzie poruszane na boki. Efekt okazała się na tyle dobry, że stosowałem go przy każdej kolejnej makiecie.
Kolejnym etapem było wkomponowanie w pejzaż ciała ludzkiego.
Początkowe próby okazały się mało udane. Zmodyfikowałem ustawienie i dodałem nowy element, tak aby wyeksponować bardziej drzewo.
Kadr prezentował się znacznie lepiej. Musiałem tylko poprawić oświetlenie i przystąpiłem do końcowych zdjęć.
Realizacja drugiej makiety – podsumowanie
W tym pejzażu najtrudniejsze było dobranie odpowiedniego oświetlenia. Głownie skupiłem się na elemencie ludzkim, który miał subtelnie dopełnić całość. Prace przebiegły bardzo sprawnie. Jedynym problemem było ciągłe rozstawianie latarek oświetlających drzewo. Realizacja drugiej makiety trwała około półtora tygodnia. W tym czasie zdążyłem nabyć na tyle wprawy, że już przy zdjęciach końcowych rozstawianie oświetlenia trwało chwilę. Jednak i tak było trzeba robić to bardzo ostrożnie. Ponieważ oświetlany element był bardzo cienki i miał nieregularny kształt.
Efekt końcowy poniżej.
Brak komentarzy